06 listopada

06 listopada

Moja historia kursu na prawo jazdy i drący się instruktor. Uciekłem z samochodu ...

Prawo jazdy w obecnych czasach to konieczność, często jest ono nam potrzebne do pracy, by pomóc rodzinie lub po prostu własnej wygody. Przyszli młodzi kierowcy mają prawo wybrać szkołę w której zaczną uczyć się jeździć, jednak warto mieć szeroko otwarte oczy....


jak zdać prawo jazdy



Moja historia z prawem jazdy jest dowodem na to, że co człowiek to opinia. Na początku szukałem informacji na temat szkół, trafiłem na szkołę, która nie była tania ale za to mogła pochwalić się bardzo dobrymi opiniami na różnych stronach, to zmotywowało mnie do tego, by pójść i w końcu zapisać się.

Nadszedł czas na lekcje teoretyczne gdzie w wynajmowanej sali wykładowca slajd po slajdzie tłumaczył różne zagadnienia. Slajd po slajdzie prócz tłumaczeń słuchałem "jak to młodzi kierowcy są beznadziejni i co robią źle", slajd po slajdzie wysłuchiwałem, że to prawo, przepisy są bezmyślnie ułożone. W końcu przyszedł czas mojego buntu, w końcu przyszedłem się czegoś nauczyć a nie wysłuchiwać nic nie wnoszacych komentarzy, grupa z którą uczestniczyłem w lekcjach stawała po stronie wykładowcy (wiek maksymalnie do 22 lata), jednak nie poddawałem się i drążyłem temat chcąc uzyskać konkretnej odpowiedzi, która mogłaby coś wnieść do zajęć. Lampka się oświeciła już w trakcie zajęć praktycznych, i ktoś może zapytać się, dlaczego nie zrezygnowałem wcześniej? Powiedziałem sobie, że to tylko zajęcia teoretyczne i zacisnę zęby czekając na praktykę.


Praktyczne zajęcia to nic innego jak jazdy, pierwszy dzień odbył się w miejscu o znikomym ruchu na odludziu. Nauka głównie opierała się na nauce świateł, samochodu i pedałach oraz prostych manewrach takich jak skręcanie, zmiana biegów czy zawracanie. Po ponad godzinie wyjechałem na miasto i sam siebie odwiozłem do domu, ten dzień zaliczam do udanych, ponieważ duma mnie rozpierała, że w ogóle siadłem i jechałem (jakimś cudem). Kolejne dni zajęć praktycznych zaczęły mi dawać wiele do myślenia, gdy instruktor zaczął wyrywać kierownicę, dopytywać czy znam kierunki, czy widzę linie na ulicy i czy aby na pewno nie potrzebuje okularów. Musicie wiedzieć, że instruktor nie ma prawa Was oceniać, pamiętajcie, że to Wy płacicie jemu a nie on Wam, i to Wy jesteście jego klientem a nie na odwrót. 

Czas ostateczny nadszedł w 10 godzinie moich jazd, gdy odwiozłem siebie do pracy, na parkingu galerii handlowej nie potrafiłem zaparkować pomiędzy dwoma samochodami, uważam, że 10 godzin jazd ciężko nazwać jakąkolwiek praktyką i umiejętnościami dla osoby bardzo początkującej.
Po mojej kolejnej próbie parkowania i ciągłego dogadywania mi ze strony instruktora usłyszałem "już mnie wkur**asz, jak ci się nie chce kur** uczyć to powiedz, to dam ci innego intruktora". Pałka się przegięła, na środku parkingu otwarłem drzwi, zabrałem swoje rzeczy i czym prędzej uciekłem, tak uciekłem cały roztrzęsiony jak małe dziecko. Nie zgodziłem się na zmianę instruktora ponieważ drugim nauczycielem była żona a trzecim dobry znajomy.

Mowa końcowa

Gdy opowiedziałem moją historię na instagramie wiele osób napisało, że miały podobne sytuacje. Serdecznie namawiam Was, by walczyliście o swoje prawa i o dobre traktowanie. Powtórzę raz jeszcze, to WY płacicie za lekcje i to WY możecie popełniać błędy, nawet jeśli na prawdę nie idzie Wam to po kilkunastu godzinach. Każdy zasługuje na szacunek, takie traktowanie ludzi jest karalne  a nawet po konsultacjach z prawnikiem dowiedziałem się, iż jest to podpięte pod nękanie lub znęcanie psychiczne. Nie pozwólcie również na to, by Wasz instruktor Oceniał Wasza orientację, poglądy, religię itd. ponieważ płacicie mu za lekcję nauki jazdy a nie rozmowę o "życiu".


Jeśli ktoś jest z Bytomia i okolic z całego serca polecam szkołę MOBIL i intruktora Tomasza, w końcu poczułem jak jeździ się bezstresowo, z uśmiechem na twarzy a i nauczyłem się na prawdę wiele bez stresu. Mimo wszystko nie poddawajcie się i walczcie o swoje życie i marzenia!
Ps. Tak zdałem egzamin za 3 razem :).